Polecane produkty

Stoły do masażu

Linki sponsorowane




Poprzedni temat «» Następny temat
Na początku był chaos
Autor Wiadomość
massagewarsaw 
leki przeciw pasozytom grzybom sprzedam apteka


Pomógł: 15 razy
Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 7180
Skąd: bangkok warszawa
Wysłany: 2016-01-23, 01:26   Na początku był chaos

Osoby wrażliwe pod każdym względem proszę o zaniechanie wszelakich prób przedostania się przez jakąkolwiek część artykułu. Tekst ten nie zawiera żadnego lokowania produktu, a więc jest marketingowo nieopłacalny. Nie zawiera również żadnych treści „pro zdrowotnych” wszechobecnych we wszelkich tego typu źródłach informacyjnych.

Treści zawarte w artykule pozbawione są wszelkich marzeń, ideologii, nasycone są głębokim pesymizmem, toksyczne dla środowiska (cokolwiek kryje się pod tym pojęciem).
Chwilę trwało nim zebrałem myśli…

Na początku był chaos. Z chaosu Bóg stworzył Wszechświat. Następnie Bóg stworzył światłość i to było dobre. Potem powstała Ziemia. To również było dobre. W kolejnym akcie kreacji powstało życie. Pierwsze biologiczne formy, przypominające dzisiejsze banany, zarówno pod względem kształtu, jak i zabarwienia. Tak oto powstały Minionki. To też było dobre. Kolejne w ewolucji były dinozaury. One również były dobre. Nie wierzcie, że wyginęły z powodu wybuchu planetoidy, czy efektu cieplarnianego, spowodowanego nadmierną emisją spalin przez silniki normy Euro 6, które z założenia mają spalać minus 6,5 litra na 100 kilometrów paliw kopalnianych i dostarczać plus 25 litrów czystego tlenu na 100 km poprzez spalanie cząstek trujących z powietrza. To wszystko nie tak. To Minionki posłały dinozaury na tamten świat, ale naprawdę niechcący i to też było dobre. Potem pojawił się człowiek…

Stop, nie to nie był człowiek! To był Jaskiniowiec. Jeśli osoba czytająca jest zwolennikiem teorii ewolucji, zna następny krok, którym jest człowiek i to też było dobre. Jednak od Flinstona droga była długa. Gdzieś tam w kniejach zapodział się Neandertalczyk i paru innych jego kumpli, lecz i im Minionki dały radę. W końcu pojawia się człowiek. Starożytny Egipt, piramidy faraonów (faraonowie to taka odmiana człowieków), po drodze jedno ważne ukrzyżowanie. Cyk, zerowanie kalendarza i dwa tysiące lat później. Pluskwa milenijna, kolejna groźba zerowania kalendarza, tym razem w procesorach komputerowych w skutek błędu programistów. Jednakże i to wszystko jest dobre. A jednak coś się gdzieś rypło.

Mając lat 19 skierowałem swe oczy w kierunku studiów jakby na to nie spojrzeć, medycznych. Uwielbiałem biologię zwierząt, czułem potrzebę pomocy drugiemu człowiekowi. Stałem się studentem fizjoterapii. Poznawałem Arkana wiedzy tajemnej, jaką jest medycyna. Złożona, tajemnicza, fascynująca, nieskończona. Lecz pewnego dnia coś zaczęło się zmieniać.

Mrok. Na długie lata nastał mrok. Przyszedł z nikąd niezapowiedziany, nagle, bezszelestnie… Tylko wsparcie przyjaciół sprawiło, że jednak ukończyłem studia. Szczególną rolę odegrała tu jedna osoba, która wskazała mi kierunek dalszego rozwoju. Było to na czwartym roku studiów, kiedy zastanawiałem się, co trzeba zrobić, żeby ze studiów wylecieć. Traktowałem to zagadnienie czysto teoretycznie, bo wszystko wskazywało na to, że z Akademii Medycznej po prostu nie da się wylecieć. Patrząc na sytuację dzisiaj, po kilkunastu latach zastanawiam się, czy w ogóle da się coś zrobić, żeby wylecieć z jakiejkolwiek uczelni (student to pieniądz).

Pytanie, czego student może się nauczyć na studiach? Zależy. Przytoczę tu słowa jakie padły na jednych z pierwszych zajęć pierwszego roku moich studiów, a było to mniej więcej tak – Proszę państwa, jedyne czego się nauczycie na studiach, to jak ominąć system. – Faktycznie tak było. Pierwszy rok tragedia, drugi coraz lepiej, na trzecim prawie niczego człowiek się już nie uczył, czwarty…? Pamiętam, że miałem przedtermin z ginekologii, choć nic nie umiałem. Dostałem cztery…. Hm, chyba jednak coś musiałem umieć…

Obrona dyplomu….śmiech na sali. Już sam nie wiem, kto bardziej był zestresowany. Ja faktem obrony, czy profesor faktem, że musiał mnie obronić. Dlaczego? Jak to dlaczego! Papierek, tylko i wyłącznie. Potrzebny był kilkucyfrowy numer do akt personalnych… Początek końca. Pierwsza praca. Ideały z dnia na dzień zaczął trafiać szlag.

6:30 pobudka, 7:15 w korkach. No jak jedziesz baranie?! Nie widzisz, że się spieszę do pracy? Znowu spóźniony przez tych patałachów na drodze. Dobra, szybka kawa, bo to być musi i na taśmę.

- Dzień dobry panie doktorze. Ile dziś mamy przyjęć?
- A dzień dobry. Przyjęć? Dwadzieścia.
- O, to wspaniale. Szpital się rozwija. To dobry znak.
Co?!? Dwadzieścia przyjęć. Pogięło ich?! Ta na L4 bo w ciąży, ten niby chory, trzy osoby na krzyż i kto to niby ma przerobić? Oby jacyś studenci się napatoczyli, bo inaczej ręce do kolan i zajedziemy się na amen.
Idzie pani, doktor. Ostatnio przeczytała, że ultradźwięki pomagają na wszystko i zapisuje każdemu pacjentowi, a mi nadgarstki już wysiadają od tego kręcenia. Nie mówiąc już o tym, że menadżer powiedział, że na ten miesiąc wyczerpaliśmy już limit żelu do USG.
- Pani doktor, czy mogła by pani zapisywać teraz więcej wirówek, bo nie daję już fizycznie rady z tymi ultradźwiękami.

O proszę, znowu ten bumerang Iksiński, wiecznie żywy. – Dzień dobry Panu, jak miło znowu Pana widzieć na naszym oddziale. – O a tam kolejny niezadowolony. Nie dość, że z Funduszu robi sobie wakacje, to jeszcze psioczy na wszystko i wszystkich, jakby mu mało było. Dobra, osiem godzin i do domu. Miejmy to już za sobą. Tylko Pani Klaudia. Bardzo w porządku kobieta, no ale wiadomo. Trafiła tu przez przypadek, poszpitalnie. Inna liga. Fajnie byłoby ją mieć potem w gabinecie. No zobaczymy. Jak mi jej nikt sprzed nosa nie zgarnie, to na pewno jakoś się dogadamy…

No, na reszcie po pracy. Czas na gabinet. W końcu będzie można oddychać i pieniądze inne. Nie to co wyciąg na koniec miesiąca, 1400zł ale chociaż ZUS płacą. Dobrze byłoby tak na pół etatu, bo przecież z gabinetu są dużo lepsze pieniądze, a i tak narobić się nie trzeba i tyle wąchać tych śmierdzących skarpetek. A pacjent, przecież to klient. Co 30 minut następny…

Pacjent? Następny proszę, numerek 15 teraz wchodzi, przepraszam, byłem tu już o 6 rano i powinienem wejść pierwszy! Dzisiaj nie ma już numerków do doktora. Proszę dzwonić jutro. Skierowanie na rezonans? Nie, nie dostanie pani, bo skończyły mi się już skierowania. Nie mogę tego wydać, bo nie mam podpisanego kontraktu z NFZ. Tylko prywatnie, 300zł.
Kim więc jest pacjent? Następnym w kolejce, oczekującym na liście, dwudziestoma pięcioma punktami za masaż w placówce rehabilitacyjnej, pakietem onkologicznym, czy jedną z pięciu procedur w NFZ.

- A może zrobimy tylko kończyn dolnych?
- Wolałabym całe ciało. Wie pani, przeczytałam w gazecie, że to dobrze robi na cholesterol.
- Tak, oczywiście. To najlepiej z oliwką z wyciągu z rumianku z dodatkiem bergamotki i imbiru.
- Ooo, jeszcze o takiej nie słyszałam.
- Bo to nowość na rynku (sama wczoraj w kuchni mieszałam).
- Razem za godzinę to będzie 200zł.
To jest życie. Troszkę pomiziać, pokiziać i kaska leci.
- Dzień dobry, co boli?
- Kręgosłup.
- A to się nastawi, pomasuje i będzie po krzyku.
- Już? Tak szybko? Będzie 15 minut?
- Taaak, a po co dłużej? Wie pan, nastawione co trzeba, jutro będzie dobrze. Proszę poprosić następną osobę jak będzie pan wychodził.
- Pani Monika? Zapraszam Panią do gabinetu nr5 do doktora. Zaprowadzę Panią.
Co za obsługa, ten wystrój, wszystko takie nowoczesne. Piękne kafelki mają w toalecie. Takie mogłabym mieć w domu….

Jeżeli w jakimś momencie przyłapujesz się na ocenianiu tekstu, mnie, siebie, świata – wiedz, że również jesteś w systemie, jak każdy z nas. Poza matrixem nie ma oceniania. Tylko system każe nam postrzegać życie w określony sposób i mówi nam, co jest dla nas dobre, a co nie. Co jest potencjalnym zagrożeniem, a co nie. Czytając ten tekst wiesz o mnie tyle samo w tym momencie, ile wiedziałeś na początku. Nie masz pojęcia czy świetnie się teraz bawię, czy piszę zgodnie z prawdą, czy manipuluję, czy się użalam itd. Wiesz tyle, na ile pozawala ci dowidzieć się dwadzieścia kilka liter, ułożonych w mniej lub bardziej sensowne ciągi. Prawdziwy świat jest poza wszelką oceną. Jest dobry z definicji. Wielokrotnie przyłapałem się na ocenianiu i wciąż to robię, ale to droga do nikąd. Pytanie kto tworzy ten system? A jak myślisz? My wszyscy, dlatego też każdy z osobna może go zmieniać, zmieniając siebie.

Można by rzec, że ten post powinien być ostatnim, a strona powinna zostać zlikwidowana. To nie marzenia sprawiają, że ona powstała i poruszane są takie, a nie inne tematy.
Marzenia zostały zdeptane, jak w każdym młodym i czującym człowieku. Dopadł je system.

Takim widziałem świat jeszcze do niedawna. Takim mnie stworzył, jednak nie był w stanie dokończyć swego dzieła, bo gdzieś w środku tlił się mały płomień. Pewnego dnia inny człowiek stanął na mej drodze i użył magicznego słowa, które wszystko zmieniło. Jedno słowo, a taką miało moc. Obejrzałem się za siebie i dostrzegłem, co po sobie zostawiałem. To przeszłość. Moja przeszłość. Bezuczuciowa, brutalna… mogła być znacznie gorsza. Na szczęście tak się nie stało.

Chemia nie tylko zawarta w jedzeniu nas zatruwa, ale społeczeństwo, inni ludzie, wydarzenia, prawo… my sami. Jesteśmy przesiąknięci nienawiścią, egoizmem, złością, czarnowidztwem. Niestety to wszystko wpływa potem na poziom naszego cholesterolu, nadciśnienie tętnicze, generuje zawały serca, bo trzeba szybko pracować, żeby zarobić miliony. Warto zajrzeć teraz do kin na „komedię” - „Słaba płeć?”. Nasze mięśnie skostniałe od wywołanych przez stres napięć, zgagi, zespoły jelita wrażliwego, migreny, bezsenne noce, drętwienia rąk, nowotwory. Lista jest przeogromna.

Społeczeństwo jest chore – to jest świat naszych „marzeń”! Sam w sobie odkręcam to wszystko od kilku lat, ale system wciąga bezlitośnie każdego dnia, byle beczeć jak tłum i przypadkiem się z niego nie wyrwać. To są moje „marzenia”, którymi żyję na co dzień. To jest świat jakim widzę go naprawdę. Jeden wielki MROK. Jednak postanowiłem coś z tym zrobić. Zbudować prawdziwe marzenia i dążyć do nich. Znalazłem ziarno, posadziłem i podlałem. Teraz na tyle, na ile potrafię każdego dnia dbam o to by wzrastało, na piękną, zdrową i silną roślinę. To droga decyzji, wyborów, a tym samym selekcji. Na co mi praca, która pozbawia mnie zdrowia, spokoju ducha, czasu?! Tylko po to, żeby mieć pieniądze? A potem wspaniałe epitafium i pieniądze? Ostatnio bardzo często słyszę pytanie – skąd wziąć na to czas?

Ano to również kwestia wyborów. Nikt ci go nie da, jeśli sam sobie go nie dasz.
Tak, wiem…. dzieci, obowiązki… Dorośnij wreszcie.
Każdy dorosły kiedyś był dzieckiem, tylko zapomniał jak to jest być dzieckiem. – pamiętacie skąd są te słowa?

Na co mi „przyjaciele”, którzy za rogiem zdradzą cię za złamanego grosza? Podobno prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Wychodzi więc na to, że lepsza samotności i czas spędzony w ciszy. W niej znajdzie się znacznie więcej przyjaciół, a i zdrowie powróci.

Godzina spędzona z młodymi ludźmi, ze studentami, przyszłymi pracownikami służby zdrowia i możliwość zarażenia ich tym, co najczystsze – pasją do nauki i zawodu, ponad wszystko, co serwuje system – bezcenna.

Kilka chwil spędzonych z grupką pacjentów, którzy wychodzą z uśmiechem na twarzy i pełni optymizmu na lepsze jutro bez bólu – nie mam takiej pozycji w cenniku.

Jasne, że są takie osoby, którym nie pomogłem, którym nie mogłem pomóc i takie, które przyszły tylko, albo aż ze skręconą kostką, na pięć minut. Mimo wszystko jest to sama przyjemność z pracy, bo jest to własna droga, poszukiwanie szczęścia i zdrowia w dżungli globalnej niegodziwości. Poszukiwanie szczęścia w otaczającym nas świecie, otaczających nas dobrych ludziach (bo takich jest również wielu), w sobie samym. Globalny detoks ciała i umysłu na drodze do harmonii.

Gdybym już medytował i był mistrzem Zen, nie pisałbym tego artykułu, bo i po co? Każdy ma takie same szanse dojść do tego miejsca. Jednak jest to część procesu detoksykacji. Akceptacja swojej choroby, by rozpocząć właściwe leczenie.

Wczoraj przeczytałem pewne zdanie o tym, że dary które otrzymujemy nie są dla nas samych na nasz użytek, a dla ludzi. To nasz święty obowiązek nieść pomoc drugiemu człowiekowi poprzez dar, który otrzymaliśmy, jakikolwiek on nie jest.

Każdego dnia masz wybór. Pacjent, albo człowiek. System, albo Zen.

Możesz mieć wszystko, lecz nie mieć siebie. Albo mieć siebie i posiąść „wszystko”.

z fanpejdza Osteopathica Maciej Komosiński
 
     
Linki sponsorowane
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Styl zmodyfikowany dla e-Masaz.pl, Mapa witryny, Regulamin forum

Wyszukiwanie w Google

Partnerzy forum
Gabinety masażu Kurs masaż tajski Fizjoterapia Rehabilitacja
Forum korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Kopiowanie materiałów bez zgody administracji zabronione. Administracja nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi użytkowników oraz materiały przez nich przesłane. Witryna ma charakter informacyjny. Administracja nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody spowodowane wykorzystaniem przez użytkownika informacji zawartych na forum.
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 13
Reklamy

Linki sponsorowane



Stoły do masażu

Stoły do masażu

Szkoła masażu

Masaż




Ostatnio na forum



Zapraszamy na FB