[massagewarsaw]

Zaproszenie do szpitala. Na badania, pokazy i zakupy za parę tysięcy

Starsza kobieta dostała telefon ze szpitala z imiennym zaproszeniem na badania na czwartek. Trochę się zdziwiła, ale skoro to szpital, pojechała. Na miejscu okazało się, że badania połączone były z pokazem sprzętu do masażu. I... z jego sprzedażą.
W sali konferencyjnej szpitala na Winiarach odbyły się w czwartek dwa pokazy firmy Ekomedical z Gorzowa Wielkopolskiego. Byliśmy na drugim z nich.

Po godz. 12 w sali jest już kilkadziesiąt osób. Większość w średnim bądź starszym wieku. Ludzie siedzą na ustawionych w rzędach krzesłach, niektórzy zdejmują buty przy rządku krzeseł stojących tyłem. Za chwilę wejdą na specjalną wagę, by zbadać poziom wody, zawartość tkanki tłuszczowej i mięśniowej, wiek biologiczny organizmu. Obsługują ich kobieta i mężczyzna, ona w białej koszulce, on cały na biało. Z daleka wyglądają jak lekarze. Pan Tomek, też w białej koszulce, przedstawia się jako rehabilitant. Za moment poprowadzi 1,5-godzinny wykład o zagrożeniach czyhających na nasz kręgosłup.

Na początek omawia krótko badania, którym poddali się przybyli, podkreśla, że takie badanie kosztuje od 60 do 100 zł, a tutaj jest ono bezpłatne. Pyta, kto nigdy nie miał problemów z kręgosłupem. Zgłaszają się cztery osoby, w tym on sam. Pan Tomek sugeruje, że osoby po 50. roku życia, nawet nieodczuwające dolegliwości, nie zdają sobie sprawy, że i tak coś złego może się dziać.

- Pan nas nie straszy! - pada z sali.

Prowadzący ze spokojem odpowiada, że nie przyjechał do Płocka nikogo straszyć, a jedynie ostrzec. Przy aprobującym potakiwaniu głowami mówi o tym, że najlepszym rozwiązaniem na schorzenia kręgosłupa są oczywiście zabiegi rehabilitacyjne, najskuteczniejszym jest masaż. Twierdzi, że pacjent powinien mieć 10 zabiegów na kwartał.

- To dlaczego lekarze, skoro też o tym wiedzą, przepisują te zabiegi tak rzadko? - pyta i sam sobie odpowiada, posiłkując się przykładem swojej siostry lekarki: - Bo NFZ zwraca lekarzowi za 10 zabiegów raz na dwa lata!

Ludzie się uśmiechają, zgadzają się także z tym, że na zabiegi czeka się po kilka miesięcy. Teraz pan Tomek zademonstruje sprzęt, z którym tu przyjechał. Prosi chętnych, by sami wypróbowali maty do masażu pleców, poduszki do masażu odcinka lędźwiowego oraz sprzęt do odcinka szyjnego. Wiele osób chce spróbować. Rehabilitant ostrzega, że masaż nie jest dla ludzi z rozrusznikami serca, po radio- i chemioterapii, złamaniach kręgosłupa.

Chętni takich przypadłości nie mają. Po kilku minutach nie kryją zadowolenia. Zgłaszają się kolejne osoby, niektórzy mówią do siebie, że pan Tomek jest świetny i ciekawie opowiada.

Trudno się nie zgodzić - prowadzący wie, jak skupić uwagę kilkudziesięciu osób i... przekonać je do urządzeń. Miny nie rzedną nikomu nawet wtedy, gdy podaje ceny: duża mata kosztuje 4170 zł, poduszka do lędźwi 2470, kołnierz do masażu - 1470 zł. Prowadzący podkreśla, że nawet jeśli komuś wydaje się, że to drogi zakup, to przecież zdrowie jest bezcenne. A zresztą są też wyjątkowe promocje.

Jeśli ktoś jest zainteresowany, może przejść do sąsiedniej sali i tam dowie się wszystkiego. Kilka osób idzie, od jednej z kobiet dowiadujemy się, że duża mata kosztowałaby w promocji ok. 3 tys. zł. Pan Tomek w międzyczasie reklamuje maść rozgrzewającą za 30 zł i płyn z lanoliną do... wszystkiego, za 20 zł. Można nim myć nagrobki, prać firanki, smarować suche pięty. Tylko panowie nie powinni się kąpać w wodzie z dodatkiem tego płynu, bo ma on działanie zmiękczające... Ludzie rechoczą. Kupują kilka opakowań maści, schodzi też parę butelek płynu.

Nie możemy zapomnieć, że nasza czytelniczka czuła się oszukana.

- Dopiero dziś przed południem dowiedziałem się, w jakim celu firma Ekomedical chciała wynająć naszą salę. Byliśmy przekonani, że ma się tu odbyć jakieś szkolenie. Nie było mowy o pokazie i sprzedaży sprzętu - twierdzi zastępca dyrektora ds. eksploatacyjno-technicznych Grzegorz Zgorzelski. Dodaje, że kwestia wynajmu sali odbyła się drogą telefoniczną, on przynajmniej żadnego pisma nie dostał. - Jestem w stanie uwierzyć, że ludzie zostali wprowadzeni w błąd, bo my też zostaliśmy - mówi.

Dyrektor szpitala na Winiarach Stanisław Kwiatkowski: - Przykre, że ktoś podszywa się pod szpital, chce na nas żerować, kiedy wiadomo, że każda złotówka jest dla nas ważna. Nie mieliśmy pojęcia, że będą jakieś telefony do ludzi. Gdybyśmy wiedzieli, nigdy nie zgodzilibyśmy się na taką działalność pod naszym dachem.

Kontaktujemy się ze współwłaścicielem firmy Ekomedical Zbigniewem Sidorem. Ten nie kryje zdumienia. - Szpital w Płocku został poinformowany drogą mailową o naszych zamiarach, szczegółowo opisaliśmy, jakiego typu działania chcemy podjąć w wynajętej sali - zapewnia.

A co z telefonami do ludzi? Sidor twierdzi, że każda osoba pracująca w Ekomedicalu ma obowiązek powiedzieć zapraszanemu, że to nie szpital dzwoni. - Nie ukrywamy, że na spotkaniu odbywa się prezentacja sprzętu do masażu - mówi. Dodaje, że firma ma zapis tych rozmów, dlatego sprawdzi, czy nie doszło do jakiegoś zaniedbania ze strony pracownika.

Pytamy jeszcze, skąd firma ma namiary do różnych osób. Współwłaściciel Ekomedicalu twierdzi, że pracownicy... nie wiedzą, do kogo dzwonią. - Połączeniami zajmuje się firma telemarketingowa, której system generuje listę numerów - twierdzi.

A dlaczego akurat w szpitalach? Zbigniew Sidor przyznaje, że firmie zależy, by klienci dobrze ją kojarzyli. Nie z pokazami garnków czy pościeli, które na ogół odbywają się w jakichś hotelach i ludzie utożsamiają je z naciąganiem. - My nie obiecujemy prezentów, staramy się w sposób jak najbardziej uczciwy przekonać do naszych urządzeń - dodaje.

Dyrektor Kwiatkowski deklaruje, że więcej tego typu spotkań w szpitalu nie będzie.

z gazetawyborcza