artykul sprzed kilkunastu lat, wiec miejmy nadzieje, ze sie troche zmienilo na lepsze.
ponizej obszerne fragmenty, odnoszace sie do masazu:
Im głębiej pogrąża się w zapaści służba zdrowia, tym lepiej prosperują cudotwórcy. Żeby leczyć ludzi dowolnymi sztuczkami, czasem z pogranicza medycyny oficjalnej, czasem jawnie szarlatańskimi wystarczy zarejestrować działalność gospodarczą. Albo i nie.
Tybet nad Wisłą
Reklamujący się w gazetach lekarz z Tybetu wygląda na Mongołkę. Od czasu do czasu wymykają jej się pojedyncze słowa w obcym języku, nie tybetańskim wszakże, lecz rosyjskim. W gabinecie rzuca się w oczy stetoskop, leżanka z brudnym ręcznikiem i masa ziół w pudełkach, w tym wyroby swojskiego "Herbapolu". Poczuliśmy się dumni, że polskie zioła zasilają medycynę tybetańską.
Na początek kobieta Orientu każe nam zdjąć zegarek. Bierze za przeguby rąk i długo trzyma, lekko przy tym naduszając. To tajemnicze badanie, plus krótkie oświadczenie pacjenta, że boli go kręgosłup w okolicy szyi całkowicie wystarcza, aby lekarz z Tybetu wziął się do dzieła.
Obala nas na leżankę i masuje, powtarzając wesoło: Będzie dobrze, pani.
Pacjentka: Auuu!
Powtarza również uporczywie: Razłożyć się - choć ofiara już leży, jak pies Pluto pod stołem.
Pstryka zapalniczką i przyczepia nam do pleców "suche bańki", które, niestety, parzą. Lekarz z Tybetu wmawia nam, że cierpimy na "zastoj krwi" i "pokurcz mięśni". W efekcie tych zabiegów dolny odcinek kręgosłupa, który przedtem był w porządku, boli jak cholera.
Azjatycka masażystka tłumaczy, że ból przesunął się z góry na dół. Jeszcze piętnaście takich seansów i zejdzie aż do nóg, po czym całkowicie opuści nasz organizm.
W przerwach między masażami mamy pić zioła z trzech torebeczek, oznakowanych literami "K", "N" i "Z". Torebeczki są już gotowe, gdyż pani Ania z recepcji domyśliła się telepatycznie, co też lekarz z Tybetu nam zaordynował. Uwaga: podczas kuracji magicznymi ziołami nie wolno wziąć do ust kropli alkoholu! To nas do reszty zniechęca do medycyny tybetańskiej.
...
Na węch
Aromaterapia leczy zapachami. Zwłaszcza bolesną menstruację, opryszczkę, łupież, stresy, reumatyzm, żylaki, kamicę i złamania kości. Po ostatnich doświadczeniach wydało nam się to sympatyczne i w miarę bezpieczne.
Dyplomowany aromaterapeuta z ogłoszenia składa pacjentom wizyty domowe, uzbrojony w torbę z olbrzymią liczbą buteleczek. Co buteleczka, to inna woń. Preparuje lek na naszą nerwicę, podsuwając nam pod nos kolejne buteleczki i każąc wybierać aromaty, które nam dobrze robią. Węszymy więc intensywnie przez dobrą godzinę, ale gdzieś przy dwudziestej buteleczce mylą nam się zapachy, a przy czterdziestej w ogóle tracimy powonienie. Mimo to zapachowiec sporządza specyfik, którym mamy co rano smarować twarz. Dodatkowo robi nam masaż wonnym olejkiem, tłumacząc, że dobroczynny zapach powinien wnikać przez całą skórę.
Efekt jest wstrząsający: nasze koty dostają szału od tej woni. Ludzie w naszej obecności też dziwnie węszą.
Smarowanie miodem
Centrum Medycyny Naturalnej Fundacji im. Prymasa Tysiąclecia oferuje homeopatię, irydodiagnostykę czytanie chorób z tęczówki oka, ręczne ustawianie kręgów w kręgosłupie itd. Nie gardzi też urządzeniami znanymi medycynie nienaturalnej, czyli konwencjonalnej np. laserem. Nas jednak najbardziej zaciekawiło leczenie za pomocą pszczół i ich produktów, zwane apitoterapią.
Szef Centrum, Janek Majorek, podkreśla, że pod tym względem są jedyni w Polsce. Podobno w Kazimierzu jakiś lekarz wykorzystuje wielokrotnie każdą pszczołę. U Janka Majorka są pszczoły jednorazowego użytku. Przyduszona przez ruską treserkę pszczoła wbija żądło w starannie wybrany punkt na ludzkim ciele, po czym zdycha. Tresowane pszczoły leczą w ten sposób wieńcówkę, nadciśnienie, zapalenie oskrzeli, impotencję, a nawet bezpłodność.
Jeszcze lepszym wynalazkiem wydał nam się masaż miodowy, czyli smarowanie pleców miodem. Według Janka Majorka, zabieg ten usuwa z organizmu wszystkie ukryte w nim toksyny. Na plecach bowiem znajdują się receptory powiązane z organami wewnętrznymi. Rozgrzany miód z receptorów przenika w głąb organizmu, po czym zastyga. Teraz wystarczy, by ruska masażystka zerwała plaster miodu, a razem z nim wyciągnie toksyny, od czego poczujemy się jak nowo narodzeni, więcej nawet jak poczęte dziecię.
...
Tropiąc medycznych cudotwórców, nie cofnęliśmy się przed niczym. Pozwoliliśmy, żeby bioenergoterapeuta machał nad nami wahadełkiem i leczył przez dotyk. Paliliśmy świece w uszach metodą Indian Hopi. Pojechaliśmy aż pod Częstochowę, żeby się poddać masażowi polinezyjskiemu Ma-Uri, który zapewnia osiągnięcie kosmicznej harmonii. Tylko do leczniczego picia moczu jakoś nie mogliśmy się przełamać.
Rzuca się w oczy, że na tym rynku wszyscy szkalują konkurencję. I tak specjalista od pszczół kabluje na magów z Tybetu, zatrudnionych w jedynej w Polsce autoryzowanej klinice medycyny tybetańskiej że nie mają pozwolenia na praktykę lekarską w naszym kraju, a nawet wątpliwe, czy w ogóle są lekarzami. Bioenergo donosi na psychoenergo, że tamten obstawia się nowoczesną techniką, bo nie ma własnej mocy uzdrowicielskiej.
Wszyscy zaś solidarnie potępiają film z geometrycznymi obrazkami za posługiwanie się zakazaną na świecie techniką podprogową (obrazy pokazywane przez ułamki sekund zapadają w podświadomość).
W końcu człowiek wali do zgrzebnego lekarza z przychodni.Temu tak wszystko jedno, że chociaż nie pajacuje.
Zgadzam się, ale mam kilka drobnych uwag. Osobiście nie widzę niczego złego w różnych alternatywnych sposobach masażu. Oczywiście o ile wykonują je specjaliści.
Zarzuty dziennikarki do tego, że masażysta wyjął olejki są bynajmniej trochę dziwne. Po prostu zamówiła wizytę Aromaterapeuty. O ile ten człowiek nie reklamował swojej usługi jako lekarstwa na wszystkie choroby to chyba wszystko w porządku. Aromaterapia to połączenie masażu z właściwościami, często leczniczymi naturalnych olejów, czyli chemii natury. Przykładem pozytywnego działania takich olejów sa francuskie wioski gdzie ich mieszkańcy nie zapadali na epidemie cholery, ponieważ mieszkali w pobliżu pól lawendy. Olejek lawendowy jest jednym z najpopularniejszym obecnie olejkiem a aromaterapii. Angielscy masażyści używają olejku drzewa „tea tree” do dezynfekcji swojego wyposażenia, stołów do masażu itp. Sam preferuje wyczyścić swoje lóżko i inne wyposażenie roztworem olejku niż np. Ciffem
O Hopi Ear wspomniałem już wcześniej. Wspaniały zabieg usuwający dużą ilość starej woskowiny i brudu. Polecam dla dzieci, ponieważ maja one problemy z samooczyszczeniem uszów (budowa). Doskonały zabieg po locie lotniczym lub wakacjach na plaży.
Nigdy nie masowałem się natomiast miodem i chyba nigdy bym się na to nie zgodził;-) Ale dlaczego maiłbym komuś zabraniać się oblewać się czekolada, miodem czy innymi słodkościami. Jeżeli tylko przyniosłoby mu to odprężenie i relaks a wykonującemu masażyście korzyść finansowa. Masaż to nie tylko działanie fizyczne, mechaniczne ugniatanie danego mięśnia, ale także, a może przede wszystkim działanie, jakie może wykonać masażysta w sferze psychicznej pacjenta. Namówienie go do określonej zdrowej diety, prawidłowych postaw stania, siedzenia, podnoszenia, ćwiczeń fizycznych i przede wszytkim relaksu podczas zabiegu. Moim zdaniem często całościowy relaksujący masaż np. całych pleców z olejami przynosi więcej pożytku niż ugniatanie i skupianie się tylko na wybranych mięśniach. Zresztą niech wybiera klient.
Najlepszym cenzorem usług środowiska masażystów są klienci. Jeżeli wybierają tego typu usługi to znaczy ze chyba są zadowoleni. Nie wierze w to, by ludzie porzuciliby leczenie medyczne na rzecz np. masażu czekoladą.
Większym problemem natomiast jest kojarzenie masażu z usługami seksualnymi i to powinno być tępione za wszelka cenę.
Moim zdaniem autor tego artykułu zanim jeszcze poznał przytoczone zabiegi wiedział, że stworzy artykuł negatywny i to mu się udało. Zawsze pisanie negatywnie o jakiś sprawach jest bardziej „ciekawe” i lepiej się sprzeda. Brakuje chyba tylko na stronie głównej obrazka Tybetańczyka z zamazanymi oczyma i jakimś krzykliwym tytułem typu: „Szarlatani leczą raka miodem i palą gromnice w uszach niewinnych pacjentów” Tyle
Massagewarsaw - stemple ziołowe. Kiedyś wyczytałem że stemple te są mieszaniną ziół z Tajwanu. Interesuje mnie ten temat ze względu na to, że wykorzystuje gorące kompresy oraz w wolnych chwilach poznaje, zbieram i eksperymentuje z ziołami. Czy zastanawiałeś się by wykorzystać w swoich stemplach zioła dostępne w Europie? Czy zioła w stemplach mają miła woń?
massagewarsaw leki przeciw pasozytom grzybom sprzedam apteka
Pomógł: 15 razy Dołączył: 05 Lut 2008 Posty: 7180 Skąd: bangkok warszawa
Wysłany: 2010-06-13, 21:40 kurs masaz tajski
ziola, korzenie, kora z tajlandii - na tym polega ich urok, ze nie rosna w europie. Nie, nie pachna milo, lekarstwo (substancje czynne w roslinach) ma pomagac, a czy pachnie jest drugorzedne. W masazu stemplami nie chodzi o aromaterapie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Forum korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były
zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Kopiowanie materiałów bez zgody administracji zabronione. Administracja nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi użytkowników oraz materiały przez nich przesłane.
Witryna ma charakter informacyjny. Administracja nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody spowodowane wykorzystaniem przez użytkownika informacji zawartych na forum.
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 14