Przesadzacie z tymi różnicami. Żadnego problemu nie ma. Ja też narzekałem, aż postanowiłem pokierować się zasadą ZROZUMIENIA
Posłuchajcie, egzamin w gruncie rzeczy jest bajecznie prosty, tylko nie można dać sobie urwać niepotrzebnie punktów. A urwanie punktów to następuje głównie dzięki wymyślaniu i mieszaniu. Najlepiej się oprzeć na jednym słownictwie, na przykład głaskanie, rozcieranie i ugniatanie. U Zborowskiego jest trochę określeń (grzebyczkowe np, ale to jego autorski pomysł).
Proponuję się oprzeć na wymaganych czyli fachowych określeniach, czyli zaufać Prochowiczowi. Np głaskania powierzchowne i głębokie, obejmujące, z obciążeniem, jeżeli zaczniemy kombinować, głaskać opuszkami palców, grzbietową strona dłoni, to nie wiadomo jak to będą oceniać sprawdzający. Krótko i fachowo. Na egzaminie mogą być używane zamienniki, czyli owe odkształcenia sprężyste, ale lepiej skupić się na słownictwie ogólnie dostępnym.
Co do oklepywania radzę skupić się na trzech wynikających z siły oraz obszaru jaki masujemy:
Więc tak:
Oklepywanie łyżeczkowe, oczywiście zazwyczaj grzbiet i np przy chorobach płuc, w celu oderwania flegmy
Oklepywanie miotełkowe, na mięśniach przykręgosłupowych.
Oklepywanie siekające na najmocniejszych mięśniach: np Pośladki, uda, łydki, ramię.
Lepiej się nie denerwować tylko zrozumieć projekt, wtedy nie zaskoczy nic
w tym temacie dość fajnie ukazałem jak się zabrać za to:
http://forum.e-masaz.pl/viewtopic.php?t ... sc&start=0