Otóż mam taką przypadłość, że nad ranem, jak już ciało w czasie snu wystarczająco się "zastoi" pieruńsko boli mnie odcinek lędźwiowy i promieniuje na cały brzuch jak oddycham.
Wystarczy, że wstanę, przejdę się po domu i mija - niby nic, ale to trochę uciążliwe wstawać tak w środku nocy, żeby się przejść
Próbowałam już masaży, ćwiczeń, spania z poduszką między nogami, spania na brzuchu. Nawet plastry przeciwbólowe przyklejałam, ale nic to nie dało.
Bóle pojawiają się okresowo, kiedyś rzadziej, albo np. przy zmianie łóżka (np. jak nocowałam u kogoś) a teraz mam około 1-2 tygodnie spokoju, na 1-2 tygodnie conocnego bólu.
W te dni, kiedy nie boli mam ochotę non stop spać, żeby sobie odbić te noce, kiedy nie śpię, tylko latam po domu, żeby rozchodzić ból (sic!)
Dodam, że mam skoliozę, leczoną, chodziłam kilka lat w gorsecie korekcyjnym.
W tej chwili mam 24 lata, a rano czuję się jakbym miała z 80 lat.
Powiedzcie, czy przychodzi wam może do głowy co to może być, jak z tym walczyć?