massagewarsaw leki przeciw pasozytom grzybom sprzedam apteka
Pomógł: 15 razy Dołączył: 05 Lut 2008 Posty: 7180 Skąd: bangkok warszawa
Wysłany: 2012-08-28, 17:23 Sytuacja z wyjściem - reportaż o niewidomej masażystce
Pani Ula czasem wpadnie na ścianę, ale - jak mówi - to już jej problem. Od męża zdarza jej się usłyszeć zdenerwowane „i co, nie widzisz?!". - Jakbym nie była niepełnosprawna - podkreśla z dumą. - W domu nie rozmawiamy o mojej chorobie. Ale jak się tyle lat z kimś żyje, to się pewne rzeczy przecież wie... Zresztą, po co się nad sobą rozczulać?
16 pacjentów na dzień, dla każdego 20 minut. Po sześć godzin, od poniedziałku do piątku. Zgodnie z ustawą z półgodzinną przerwą rehabilitacyjną. Wtedy może posiedzieć - ot, rehabilitacja rehabilitantki. I choć na regenerację siatkówki nie pomoże, to przynajmniej kręgosłup odpocznie i nogi odpoczną. Bo i nic pomóc nie może. Także witaminy A+E - jedyny „lek", jaki Urszula Burczy-Zając łyka. Podczas przerwy, gdy uspokoi ciężkie od masażu ręce, myśli raczej o ręcznikach pacjentów niż o postępującej utracie wzroku.
Ręczniki są dla higieny. Wiszą w torbach na centralnie umieszczonym wieszaku. Inny, ten właściwy, bo na płaszcze, ustawiono po macoszemu w kącie. Każdy pacjent jest proszony dowiesić swoją siatkę. W ten sposób pani Urszula zmniejsza ryzyko, że ktoś przyjdzie na masaż nieprzygotowany, czyli bez osobistego ręcznika, który trzeba przecież ułożyć na kozetce. Żeby wszyscy nie leżeli na tym samym kozetkowym prześcieradle.
Przekonał się
- Mąż podszedł z rezerwą do pomysłu ze szkołą rehabilitacji. Nie udzielał żadnych rad. Sama podjęłam decyzję, a mąż przyjął do wiadomości. Było o tyle łatwiej, że czesne i za hotel płacił PFRON. My, uczniowie, sami finansowaliśmy jedynie jedzenie. Po trzech semestrach zmieniła się opcja polityczna. Wtedy pomogli moi rodzice - nauka kosztowała 150 zł miesięcznie, a mi bardzo zależało.
Pani Ula nadal znikała z domu co dwa tygodnie na całe siedem dni. Tego właśnie bał się pewnie mąż, tych godzin spędzanych w domu bez żony. Ale widać niedługo boczył się na ośrodek w odległej Bydgoszczy, skoro spolegliwie przyjął rolę lektora.
Urszula Burczy-Zając stawia całkiem spore litery. Bo tylko takie ma szansę odczytać za pomocą lupy lub okularów ze szkłami grubości denek od słoika. Na stronie zmieści się zaledwie kilka zdań.
- Wszystko nagrywaliśmy na kasety. I ja, wzrokowiec, uczyłam się z tych kaset. W pierwszym semestrze miałam trudności. Lecz mózg jest plastyczny, wystarczy chcieć. To prawda, że osoby niedowidzące lepiej słyszą. A po szkole również lepiej odczuwam fizyczność świata.
Kierunek ruchu: dosercowo
Pani Urszula najchętniej wykonuje masaż klasyczny. Jest szczególnie urozmaicony i przyjemny. Można się wykazać. A mąż? Jak go coś bardzo boli, oczywiście, jego też masuje. Twierdzi, że to jej obowiązek. Znajomi też czasem proszą. Choć masaż bywa czasem bolesny, np. uciskowy. Albo segmentalny, przy którym „mięsień jest jakby odrywany od kości".
- Boję się przechodzić w słońcu przez ulicę. Nie widzę wtedy ani zielonego, ani czerwonego światła, choć z rozpoznawaniem kolorów nie mam problemu. A nie na każdym przejściu jest sygnał dźwiękowy. Najgorzej jednak, jak robi się ciemno. Parę razy przewróciłam się na ulicy. Na szczęście przynajmniej rozkładu jazdy autobusów można się nauczyć na pamięć - dodaje. Och, do Sulechowa jeżdżą co pół godziny. Każdy głupi by się nauczył takiego rozkładu. A jak nie miałam połączeń z Bydgoszczy, mąż nawet w środku nocy przyjeżdżał do Zbąszynka.
Ludzie przychodzą do pani Burczy-Zając z rwą kulszową, zanikiem mięśni, niedowładem i w ogóle wszelkiego rodzaju bólami. Najczęściej masuje kręgosłup, kark, szyję, kolana i twarz.
- Masowałam już 12 osób z porażeniem nerwu trójdzielnego twarzy. I u każdego była poprawa. W takich wypadkach stymuluje się dodatkowo nerw prądem. I nerw, który nie chce przewodzić, zaczyna powoli spełniać swoją funkcję. Masowane mięśnie rozgrzewają się, bo są tarte. Podwyższenie temperatury rozszerza naczynia krwionośne. Do mięśniowych włókien dociera więcej tlenu i glukozy, i innych ważnych substancji. A rozciąganie uelastycznia. I wie pani, ludzie przychodzą i mówią „już mnie nie boli". Nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną.
Choroba w linii żeńskiej
Zaczęło się tak: mąż pojechał do okulistki upewnić się, czy to prawda. Pani Ula poszła tylko po okulary...
- Bał się pewnie, że będzie musiał opiekować się ślepą. To genetyczne. Ale nikt w rodzinie nie miał takich problemów ze wzrokiem, żeby komórki siatkówki obumierały.
Urszula Burczy-Zając skończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Nie znalazła pracy w szkole. Za to w Urzędzie Wojewódzkim było miejsce.
- U mnie w pracy wisiała wielka mapa. A ja nagle nie mogłam na niej nic rozpoznać. To było w '91 - informuje.
Przez kolejne trzy lata pani Ula nadal pracowała przy biurku. A papiery, gdy się je przekłada z kupki na kupkę, nie dziękują. W '94 dostała rentę i wolne... Nie mogła już pracować w urzędzie, została w domu. Komórkom siatkówki nie wiodło się lepiej. Kilka lat później pani Ula pojechała na turnus rehabilitacyjny organizowany przez związek niewidomych.
- Uczyli tam posługiwać się białą laską i tak poruszać się w tramwaju, żeby nie upaść.
Głos Pani Urszuli nie zadrżał, jak zresztą ani razu podczas opowieści. Nawet nie zmieniła tonu.
Wkrótce poznała pana Ryszarda Bajkowskiego, który opowiedział jej o szkole masażu dla niewidomych i niedowidzących. I się zaczęło. Rodzina była daleka od prób namawiania, by się przekwalifikowała. Ale pani Ula była już dalej.
- Musiałam, dla zdrowia psychicznego. Bo co ja miałam cały dzień robić? Mąż w pracy, córka w szkole. A ja czytać nie mogę, telewizję oglądać też nie za bardzo. Trochę radia słuchałam. Ale ileż można?! Chciałam odmienić swoje życie, wyjść z domu, na zewnątrz. Coś zrobić. To była czysto pragmatyczna decyzja - dodaje.
Zdała wstępny egzamin manualny i ustny z biologii. Potem były kolejne egzaminy i zaliczenia. Do domu przywoziła oceny. Córka chodziła wtedy do 7-8 klasy podstawówki.
- Patrzyła z rezerwą, że matka też się uczy. No i rywalizowała o oceny. Na twarzy pani Uli pojawia się szelmowski uśmiech. - I muszę powiedzieć, że na dobre jej to wyszło. Ja? Nie, ja nie rywalizowałam - odpowiada z dziwną gwałtownością i po dłuższym zastanowieniu, potrząsając dodatkowo na znak sprzeciwu głową. - Miałam inną motywację. Chciałam się wyrwać z domu. Ani anatomia, ani zajęcia od 8 do 21 nie były więc dla pani Burczy-Zając straszne. - Na początku były nas w grupie 24 osoby, pod koniec 12. Instruktor pokazywał nam każdą technikę, każdy ruch. A jak ktoś już zupełnie nic nie widział, prowadził jego rękę. Zajęcia praktyczne mieliśmy w parach. Ale żeśmy się przez te lata wymasowali!
Każdy, ale nie wszyscy
Liczą się tylko zdolności manualne i chęci. Siła wzroku nie odgrywa roli. To nie tak, że im ktoś gorzej widzi, tym lepiej masuje. Przynajmniej w szkole Urszula Burczy-Zając nie zaobserwowała takich zależności.
- My jednak się bardziej sprawdzamy. Może to brzmi jak samochwalstwo, ale tak jest - mówi.
Kiedyś magikami od masażu byli Rosjanie i Ukraińcy. Do nich się chodziło, mieli być najlepsi. Teraz uwielbienie się przerzuciło na ślepych. W przychodni można sobie wybrać masażystę. Do pani Uli są spore kolejki. Urszula Burczy-Zając zachowuje się, jakby normalnie widziała. Patrzy, wodzi oczyma za rozmówcą i w ten sposób, chcąc czy nie chcąc, wysyła komunikat: tak, widzę cię.
- Nie wszyscy moi pacjenci wiedzą o chorobie. Nie mam obowiązku informowania o tym. Jedyną reakcją jest zdziwienie. I tyle. A czy pracodawca korzysta z ulg z tytułu, że jestem niepełnosprawna, to ja nie wiem - pani Burczy-Zając to podnosi, to znów opuszcza ramiona. - Nigdy się tym nie interesowałam, nie pytałam. Ja przede wszystkim chciałam pracować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Forum korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były
zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Kopiowanie materiałów bez zgody administracji zabronione. Administracja nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi użytkowników oraz materiały przez nich przesłane.
Witryna ma charakter informacyjny. Administracja nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody spowodowane wykorzystaniem przez użytkownika informacji zawartych na forum.
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 12