To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum.e-Masaz.pl
Internetowe forum o masażach, fizjoterapii, odnowie biologicznej i spa. Forum masażu. Forum masaże. Forum masaż. Forum spa. Forum masaze. Forum rehabilitacja. Forum fizjoterapia. Forum masażystów. Forum masażysty. Fizjoterapia forum, Rehabilitacja forum

Hyde Park forum ogólne - Uzdrowiciela strzeż się, strzeż...

massagewarsaw - 2009-08-14, 16:06
Temat postu: Uzdrowiciela strzeż się, strzeż...
Jestem wrakiem. Mam raka jelita, torbiele jajników, mięśniaki macicy, guzek tarczycy i inne choroby. Dotychczas żyłam w nieświadomości, uchodziłam za okaz zdrowia, ale dzięki uzdrowicielom znam straszną prawdę. Prawdę?

Powiem, co pani dolega! - łysiejący mężczyzna w średnim wieku łapie mnie za dłoń i przyciąga do siebie. Uśmiecha się, jednak jego spojrzenie jest przeszywające. Ubrany w czarny bezrękawnik, beżową koszulę i krawat w ostrych odcieniach amarantu i zieleni wyróżnia się z tłumu innych uzdrowicieli, którzy zjechali na warszawskie Targi Medycyny Naturalnej (podobnych imprez w ciągu roku jest kilkadziesiąt we wszystkich większych miastach). Choć staram się wyrwać z uścisku, nie puszcza, tylko wpatruje się w moją twarz. - Nie jest pani zdrowa, a ja mogę pomóc, proszę mi pozwolić - przekonuje.

BŁĄDZĄCE SERCA I PIJAWKI

Zanim odpowiem, mężczyzna już jest za moimi plecami, jedną ręką pochyla mi głowę, drugą uciska kości czaszki. Łapie za łydki, tak mocno, że krzyczę z bólu. - Widzi pani, jakie są zaburzenia! - przekonuje i ogląda kostki dłoni, kąciki oczu. Czuję się coraz bardziej niepewnie. - Pani organizm jest kompletnie zanieczyszczony! - prawie krzyczy.

Żeby dowiedzieć się więcej, muszę umówić się na spotkanie z nim - naturoterapeutą Sławomirem N. Wtedy zdiagnozuje moje dolegliwości. Po namyśle zgadzam się, w końcu jestem dziennikarką i chcę sprawdzić na sobie "cudowne" działanie uzdrowicieli. Uważa też, że przed wizytą powinnam zapoznać się z treścią jego poradnika zdrowia i urody, który, podobno, stał się bestsellerem 2004 r. Ze wstępu dowiaduję się, że odkrywa on świat medycznych oszustw i że otrzymam (za 30 zł) unikalny zasób wiedzy, który ustrzeże mnie przed wieloma chorobami. Na miejscu pan Sławomir proponuje zabieg (50 zł) poprawiający widzenie. Rzeczywiście, mam niewielką wadę wzroku (-1) i astygmatyzm, ale na co dzień nie noszę okularów.

Na Targi Medycyny Naturalnej przyjechało ok. 100 wystawców - co drugi to wróżka lub jasnowidz, szaman, egzorcysta, bioenergoterapeuta, masażysta, radiesteta, kręgarz, irydolog (diagnozuje z tęczówki oka) czy też specjalista od leczenia pijawkami. Cała ta armia cudotwórców "leczy" ponoć nie tylko zaburzenia trawienia czy nerwice, ale również niepłodność, nadciśnienie, cukrzycę, kamicę nerkową oraz wszelkie rodzaje nowotworów.

Mają cudowne leki: sok z owoców noni, yerba mate, preparaty z vilcacory, pręty magnetyczne i bransoletki, "błądzące" serca ze stali, które usuwają bóle głowy, stawów i kręgosłupa, oraz suplementy diety - wspomagające również leczenie nowotworów. Prawie każdy z uzdrowicieli chwali się, że ma na koncie setki potwierdzonych "cudownych" wyzdrowień. Ale kto to sprawdził?

"CUDOWNY" BIZNES

Możliwości weryfikacji są niewielkie. Wystarczy zgłosić w gminie, że prowadzi się działalność gospodarczą i już można uzdrawiać. Dlatego w Polsce osób zajmujących się medycyną niekonwencjonalną jest kilkadziesiąt tysięcy, z czego koło tysiąca zdało egzaminy różnych stowarzyszeń bioenergoterapeutycznych. Obroty rynku, na którym uzdrowiciele, wróżki, astrologowie i radiesteci świadczą usługi, dawno przekroczyły miliard złotych rocznie. Mimo kryzysu nie narzekają na brak zainteresowania swoimi usługami. Dziś z tej formy "pomocy" - jak szacują lekarze - korzysta ok. 60 proc. chorujących na nowotwory.

- Z pacjentami leczącymi się "niekonwencjonalnie" mamy do czynienia na onkologii na co dzień - mówi dr n. med. Andrzej Cichocki. - Nie zawsze wierzą oni w skuteczność takich działań, ale w sytuacjach beznadziejnych szukają każdej opcji. Gorzej, że niekiedy są to pacjenci, którym może pomóc klasyczna medycyna, tymczasem odwlekają leczenie albo nawet rezygnują z niego na korzyść "terapii" niekonwencjonalnej. Jeśli pacjent chce się leczyć u np. bioenergoterapeuty, nie mówię nie, ale proszę, żeby równolegle nie zaniedbywał klasycznego leczenia. Jednak przez ponad 30 lat pracy nie spotkałem żadnego przypadku wyleczenia choroby tymi metodami. Dowodów nikt dotąd nie przedstawił.

Najgorzej, jeśli chory po wizycie u uzdrowiciela rezygnuje z zabiegu operacyjnego lub chemioterapii. W Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad zmianą przepisów, które mają usunąć z rynku ludzi, którzy nie posiadając odpowiednich kwalifikacji, narażają życie i zdrowie pacjentów. Ustawa ma uporządkować sytuację 23 zawodów paramedycznych (w tym dietetyków, fizjoterapeutów, masażystów, psychoterapeutów). Takie uregulowania wprowadzono już w Niemczech, Belgii, Holandii, Wielkiej Brytanii, Portugalii i na Węgrzech. Również Komisja Europejska już wkrótce zamierza zająć się kontrolą rynku medycyny niekonwencjonalnej.

NAJWAŻNIEJSZA OKRĘŻNICA

Pan Sławomir przyjmuje mnie w specjalistycznej przychodni medycyny naturalnej w centrum Warszawy. Najpierw długo mi się przygląda bez słowa, dotyka poszczególnych części ciała, od czubka głowy po palce nóg. Ma coraz bardziej zatroskaną twarz, pyta, czy czuję mrowienie i ciepło w ciele. Tymczasem ja mam gęsią skórkę i dreszcze. Jestem coraz bardziej spięta. - Trzeba panią doenergetyzować - postanawia. Po czym wyczynia nade mną dziwne okrężne ruchy rękami, a przy tym cały czas przeszywa mnie wzrokiem. Pulsuje mi w skroniach. Tracę rachubę czasu. Moje ciało jest jak z waty. Czy będę w stanie wstać i wyjść z gabinetu?

- Nie jest dobrze. Ma pani cukrzycę drugiego typu, piasek w nerkach, problemy z krążeniem i kompletnie zatkaną okrężnicę. A najgorzej, że wyczuwam początki nowotworu jelita grubego - spokojnie wylicza pan Sławomir, trzymając mnie za rękę. No nie, wszystko się we mnie gotuje. Mam tyle chorób? Jak to? Na jakiej podstawie taka diagnoza? Ale z kamienną twarzą zadaję pytanie, co wobec tego powinnam robić. Mogę oddać się w ręce lekarzy, ale czy warto? Zapiszą mi mnóstwo kosztownych badań i leków, które tylko obniżą odporność mojego organizmu. Pan Sławomir radzi nie wpadać w panikę, bo już wiele osób z dużo gorszych chorób wyciągnął.

Na początek powinnam dokładnie przestudiować jego książkę i zacząć żyć według jego zaleceń. No i oczywiście regularnie oczyszczać swój organizm z toksyn i pasożytów, a przede wszystkim jelito grube. Opowiedział mi, że miał podobne dolegliwości przed laty, kiedy przebywał w Toronto. Tam poddał się oczyszczającej kuracji specjalnymi ziołowymi preparatami i zdrowotne problemy zniknęły. Choć z wykształcenia jest inżynierem, zaczął studiować medycynę naturalną i uzyskał w Kanadzie prawo wykonywania zawodu naturoterapeuty w specjalnościach irydologia, refleksologia (terapeutyczny masaż uciskowy) i energoterapia. Do oczyszczenia organizmu polecił mi - podobno świetny - polski preparat, który składa się z trzech produktów, w cenie tylko 250 zł (później z ulotki produktu dowiedziałam się, że pan Sławomir jest krajowym konsultantem tych właśnie preparatów). Mogę od razu je nabyć i rozpocząć stosowanie. Zaprasza na wizytę za dwa tygodnie (koszt to 100 zł), podczas której podda mnie leczącym zabiegom energoterapii i refleksoterapii.

Ja jednak umawiam się na wizytę do lekarza. Postanawiam sprawdzić, na ile diagnoza postawiona przez pana Sławomira jest słuszna.

OBERON PRAWDĘ CI POWIE

Wybieram gabinet Bogusława D., jak czytam w internecie, lekarza medycyny. Bada stan zdrowia specjalnym urządzeniem - Oberonem, które skanuje organizm człowieka, podobno nawet lepiej niż rezonans magnetyczny. Ciekawe, jakie choroby potwierdzi? Niełatwo umówić się na pierwszą wizytę - Bogusław D. jest tak oblegany, że najbliższy wolny termin ma za miesiąc. Na szczęście ktoś rezygnuje i dowiaduję się, że przyjmie mnie już następnego dnia.

Mimo, że jego gabinet mieści się w pępku stolicy, niełatwo do niego trafić. Na przyciemnionych witrynach widnieje mało rzucający się w oczy napis "badania lekarskie". Przytulnie urządzone wnętrze, z dostępem do komputera, wbudowanym akwarium w ścianie i witryną wypełnioną buteleczkami z lekami, sprawia profesjonalne wrażenie. Brakuje jedynie wizytówek lekarza i folderów informujących o zabiegach.

Recepcjonistka uprzedza, że muszę poczekać. Po pół godzinie wita mnie uściskiem ciepłej, pulchnej dłoni korpulentny mężczyzna w średnim wieku, o rozbieganych oczach. To Bogusław D., który uśmiechając się, zaprasza do gabinetu. Obszerny pokój wypełniają półki, kanapa i olbrzymie, zarzucone medycznymi książkami biurko z komputerem. Pan doktor sadowi mnie na jednym z foteli i przystępuje do klasycznego lekarskie- go wywiadu. Na pytanie, co mi dolega, odpowiadam, że syndrom przewlekłe- go zmęczenia, osłabienie i brak chęci do życia. Pada następne pytanie: czy mam plomby amalgamatowe. Odpowiadam, że nie wiem. Zagląda mi do ust i stwierdza, że mam dwie. - Proszę je usunąć. Uwalnia się z nich rtęć, która panią zatruwa - przekonuje.

TRZEBA DOENERGETYZOWAĆ

Następnie wkłada mi na uszy wielkie słuchawki i przestrzega, że będę słyszała piski i trzaski. Włącza lampkę, w której zamiast żarówki pali się czerwona dioda, skierowana na moją twarz. W uszach mi dzwoni (to podobno induktory magnetyczne wysyłają impulsy i w ten sposób kod informacyjny zostaje przekazany do analizy i przetworzony przez program), a na ekranie komputera zaczynają wyświetlać się rysunki przekrojów poszczególnych części ciała, od stóp poczynając. W niektórych punktach pojawiają się czerwone drgające plamki, wyświetlają się trójkąty, sześciokąty, kwadraty z jakimiś zaszyfrowanymi informacjami. Zapytany o nie pan Bogusław unika odpowiedzi, prosi tylko, żebym spokojnie siedziała, po czym wychodzi z gabinetu.

"Skanowanie" trwa prawie godzinę. Widzę przekroje skóry, kości, rdzenia, trzustki, wątroby, jelit, nerek. A wszystko tańczy, drga, ukazuje się w różnych widokach, z przodu, tyłu, z lotu ptaka. Kiedy znikają rysunki, pojawiają się wykresy, liczby, opisy. W końcu jednostajne buczenie sygnalizuje koniec badania. Po chwili wchodzi doktor. Kiedy chcę zdjąć słuchawki, oponuje. - Trochę panią doenergetyzuję - mówi.

Na ekranie pojawia się widok kręgosłupa szyjnego z zaznaczonymi na czerwono punktami. Pan Bogusław najeżdża na nie myszką. - W ten sposób wysyłam wiązkę fal, które pomogą pani na rozluźnienie na- pięć mięśni - tłumaczy. Nic nie czuję. Po kilku takich "doładowaniach" pan Bogusław uwalnia mnie od słuchawek i nieznośnych dźwięków. - Mogę pani od razu pomóc, dlatego proponuję body detox. To taki rewolucyjny sposób głębokiego oczyszczenia i przywrócenia równowagi energetycznej - przekonuje. Będę musiała przez 30 minut moczyć nogi w jakimś roztworze i zapłacę za to 30 zł.

PORA NA DETOX

Pan Bogusław oddaje mnie w ręce swojego syna. Postawny mężczyzna prowadzi mnie do maleńkiego pomieszczenia bez okien, z olbrzymią reprodukcją "Judyty" Gustava Klimta. Wkładam nogi do urządzenia przypominającego masażer do stóp. Teraz muszę wypić małymi łykami litr wody, bo to pomaga w oczyszczaniu. Czytam rozliczne sentencje zdobiące ściany pokoiku. "Wolę zarabiać jeden procent dzięki wysiłkowi innych ludzi niż sto procent dzięki własnemu wysiłkowi" (John Paul Getty) - głosi jedna z nich.

Z ulotki dowiaduję się, że detox jest w pełni skuteczny dopiero po zaaplikowaniu serii dziesięciu, piętnastu zabiegów, co drugi dzień. Jak to działa? Otóż specjalny procesor generuje impulsy, które są przekazywane do wody i powodują jej jonizację. Pomaga to na otyłość, problemy z krążeniem i menstruacją, cukrzycę, kłopoty z tarczycą, depresję i wiele innych chorób. Przeciwwskazania do zabiegu to: epilepsja, wszczepiony rozrusznik serca i ciąża.

CO ZE MNIE WYSZŁO

Nagle do pokoiku wpada lekarz. Patrzy na moje nogi zanurzone w brunatnej brei (tak woda zmieniła kolor) i krzyczy: "Widzi pani, ile tego z pani wyszło!". Rzeczywiście! Czyżbym miała tak brudne nogi - śmieję się, ale pan Bogusław jest zatroskany (na zabarwienie wody wpływa: to, że zawiera różne składniki chemiczne, które pod wpływem elektrolizy zmieniają jej kolor; następuje też erozja elektrody, rozkłada się pot i płyny fizjologiczne, które mamy na nogach, a poza tym przy jonizacji uwalniają się fosforany i azotany, wszystko to też barwi wodę - przyp. red.).

Potem w gabinecie oświadcza mi, że mam olbrzymie niedobory na poziomie komórkowym. Zapytany, co to znaczy, nie wyjaśnia. Obserwując na ekranie komputera poszczególne części ciała - podobno mojego - oświadcza, że właśnie tworzy mi się mięśniak w macicy, którego rozrost można zahamować. Mam też cysty na jajnikach.

KOMPLEKSOWA OCENA ZDROWIA

Wręcza mi wydruk kompleksowej oceny mojego stanu zdrowia. Dowiaduję się, że mam łagodny guzek tarczycy, miażdżycę naczyniową, nieżyt błony żołądka, dysbakteriozę jelitową, dystonię nerwowo-krążeniową, alergię, anemię i zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa. Jestem wrakiem! Ale na szczęście jest jeszcze dla mnie światełko w tunelu.

Uratuje mnie zalecona przez pana Bogusława kuracja naturalnymi preparatami (m.in. bakterie kwasu mlekowego, srebro koloidalne) w cenie 544 zł miesięcznie. Mam też kontynuować seanse body detox, co będzie mnie kosztowało dalsze 300 zł. Tłumacząc się brakiem gotówki (w przychodni nie mają terminala do kart płatniczych), zostawiam na razie 180 zł. Potwierdzenia zapłaty nie otrzymuję...

Ponieważ dręczą mnie wątpliwości co do kwalifikacji doktora Bogusława, sprawdzam w Naczelnej Izbie Lekarskiej, czy posiada on uprawnienia do wykonywania zawodu lekarza. Okazuje się, że tak. Ale dowiaduję się, że 17 kwietnia bieżącego roku zawiesił działanie swojego gabinetu, czyli teraz działa poza kontrolą.

LECZY ENERGIĄ NAWET ZE ZDJĘCIA

Na warszawskich Targach Medycyny Naturalnej poznałam też Zdzisławę W. "dysponującą potężną siłą uzdrawiającej bioenergii, pomagającą we wszystkich dolegliwościach, także za pośrednictwem zdjęcia, dyplomowanej uzdrowicielki", jak głosi ulotka osobiście mi przez nią wręczona.

Swoje niezwykłe właściwości pani Zdzisława odkryła 16 lat temu. Nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego jej dotyk ma uzdrawiające działanie. Twierdzi, że otrzymana od niej energia, szczególnie w okolicach serca, ma doprowadzić do stanu harmonii, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. W ten sposób udało jej się - jak napisane jest w ulotce - uzdrowić kobiety: sparaliżowaną, z guzem piersi i rakiem gardła; chłopca z guzem mózgu.

Podczas seansu pani Zdzisława zapala świecę i stara się zachowywać jak dobra wróżka. Mówi ciepłym głosem, gładzi mnie po twarzy i włosach. Ale jej ostre rysy twarzy, makijaż i krzaczaste brwi przywodzą na myśl raczej podstępną czarownicę. Wypytuje mnie, z czym przyszłam, a kiedy mówię, że moja córka ma kłopoty z zajściem w ciążę, pyta, czy mam jej zdjęcie. Okazuje się, że może pomóc nawet na odległość - oczywiście za dodatkową opłatą. Odmawiam i proszę, żeby tym razem skupiła się na mnie.

CIAŁO ASTRALNE I DZIURAWA AURA

Pani Zdzisława wodzi rękami wokół mojego korpusu, uciska okolice serca. Twierdzi, że jestem strasznie spięta i trudno jej dotrzeć do mojego astralnego ciała. Widzi moją aurę, podobno jest podziurawiona, co wskazuje na wielkie niedobory energii. - Bierz, bierz, bierz! - krzyczy, a mnie pulsują skronie i cierpnie skóra. Jakoś jednak nie czuję ciepła, które powinno mi się podczas tego seansu rozlewać po całym ciele.

- Pani chyba nie wierzy w moją moc? - pyta Zdzisława. - Jednak ja pomagam mimo wszystko - dodaje. Po tej wizycie czuję się dziwnie rozbita i osłabiona. Z trudem docieram do domu. Budzę się w nocy zlana potem. Może to, co miało pomóc, zaszkodziło?

CHWILA PRAWDY

"Puls" - miesięcznik Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie - opisuje sprawę niejakiego Teofila G., lekarza medycyny, skazane- go przez Naczelny Sąd Lekarski za oszustwo - fałszywe badanie aparatem Oberon (u pacjenta Krzysztofa P. wykryto rozmaite schorzenia, m.in. astmę oskrzelową, utajoną cukrzycę i toczeń układowy) i leczenie kosztownymi preparatami. Przytoczona jest opinia biegłych, według której Oberon jest po prostu atrapą. A zatem na lekarzy medycyny zarabiających za pomocą tego urządzenia można złożyć doniesienie do Izby Lekarskiej.

U Bogusława D., kiedy tradycyjna medycyna była już bezradna, szukała ratunku moja chora na nowotwór redakcyjna koleżanka. Kilka dni przed śmiercią była w gabinecie pana Bogusława po raz ostatni. Usłyszała wtedy, że jej stan się polepsza. A to za sprawą leków (m.in. wyciągu z brokułu), za które płaciła mu 600 złotych miesięcznie. Dostawała nadzieję, ale dlaczego aż tyle musiała za nią płacić?

Robię analizy krwi, moczu, kolonoskopię, gastroskopię, USG tarczycy i macicy. Czeka mnie chwila prawdy. Okazuje się, że cukrzyca mi nie grozi, nie mam też guzka na tarczycy, mięśniaka w macicy i cyst na jajnikach, anemii, nieżytu żołądka i nowotworu jelita grubego. A co mam? Niedoczynność tarczycy i astmę oskrzelową. Ale żaden z uzdrowicieli nie zdiagnozował u mnie tych dwóch przewlekłych chorób...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group