Hyde Park forum ogólne - Niewidomy masażysta zakończył strajk
massagewarsaw - 2009-01-19, 17:45 Temat postu: Niewidomy masażysta zakończył strajk jak kogos ominela wiadomosc sprzed 5 lat, to odgrzewam - przyklad, jak mozna sie bronic przed wykorzystywaniem przez pracodawcow bez zwiazku zawodowego.
http://www.sport.pl/sport/1,69628,2042753.html
"Okupujący od soboty budynek klubowy niewidomy masażysta Widzewa Łódź, Marcin Kaczorowski, zakończył w poniedziałek wieczorem swój protest. Domagający się wypłaty zaległych wynagrodzeń Kaczorowski otrzymał część pieniędzy.
- Przyjechał do klubu prezes rady nadzorczej Widzewa Andrzej Pawelec i wypłacił mi tysiąc złotych. Obiecał ponadto, że dalszą część zaległości, czyli kilka kolejnych tysięcy, otrzymam w najbliższych tygodniach - powiedział PAP Kaczorowski.
Domagający się wypłaty masażysta od soboty nie opuszczał budynku Widzewa. Jedzenie przynosiła mu żona, a spał w pokoju masażystów. Zapewnił, że choć nie otrzymał pełnego wynagrodzenia, to jednak rozumie trudną sytuację finansową klubu i dlatego zdecydował się zakończyć strajk."
massagewarsaw - 2009-01-19, 18:17 Temat postu: masaz warszawa a tu historii ciag dalszy - Marcin zostal zwolniony przez klub w sierpniu 2008, bo poprosil o podwyzke do 1600 zl
http://www.film.gildia.pl...8/widzew-marcin
Widzew zwolnił bohatera "Henio, idzemy na Widzew"
Piłkarski klub Widzew Łódź zwolnił niewidomego masażystę - bohatera nagradzanego dokumentu Henio, idziemy na Widzew.
Niewidzący od 6 lat Marcin Kaczorowski do łódzkiego klubu trafił po reportażu, jaki na jego temat ukazał się w 2002 roku na łamach Gazety Wyborczej. Jeżdżący wówczas na mecze ukochanego klubu inwalida otrzymał ogromne wsparcie od łódzkich firm, a władze Widzewa postanowiły zatrudnić go w roli masażysty. Niewidomy masażysta zdobywa uznanie i sympatię piłkarzy. - Fachowiec, jakich mało - mówią.
Na jednym z meczy Marcin spotyka przyszłą żonę. Najpierw na świat przychodzi Henio, po roku Zosia. Oboje - tak jak żona - niedowidzą. Jeżdżący na mecze z kibicami Marcin zabiera ze sobą niedowidzącego syna, któremu wpaja miłość do barw Widzewa.
Zrealizowany o Marcinie dokument Marcina Jóźwiaka Henio, idziemy na Widzew zdobywa nagrody w Krakowie, Katowicach i festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
Marcin jeszcze nie wie o sukcesie. Prosi w Widzewie o podwyżkę. Chce zarabiać 1600 zł. Klub ma co prawda 20-mln budżet, ale podwyżki dać nie chce. I nie przedłuża umowy o pracę.
massagewarsaw - 2009-01-21, 16:46 Temat postu: masaz warszawa do tej pory klub mu wisi 800zl - szmaty, a nie klub
http://forum.gazeta.pl/fo...9860217&v=2&s=0
massagewarsaw - 2013-03-30, 09:13 Temat postu: kursy masazu tajskiego jest film http://www.myspace.com/vi...cmp=vid_OEV_P_P
a tu strona marcina i wpis z blogu z lutego o pracy w szpitalu http://www.harpagan.net/zniechecenie
"Ci, którzy znają mnie osobiście, wiedzą dobrze, bo niejednokrotnie to przy różnych okazjach podkreślałem, że to, co robię, moja praca, może i fizycznie w wielu przypadkach potrafi dać w kość, nie męczy mnie jednak psychicznie, po prostu lubię ją. I tak jest naprawdę. Lecz, by nie było tak słodko, dołóżmy do tej beczki miodu nieco dziegciu, zdarzają się bowiem prokurowane przez różne osoby sytuacje, które potrafią wywołać falę zniechęcenia i z jedną z nich miałem do czynienia właśnie ostatnio.
Otóż, zlecono mi rehabilitację pacjentki po udarze mózgu, przypadek zatem sam w sobie zda się nie nadzwyczajny w szpitalu, w jakim jest oddział internistyczny o profilu udarowym, jak jednak okazało się było to coś więcej, niż zlecenie, o czym miałem niebawem przekonać się. Tymczasem oceniwszy stan pacjentki zabrałem się do dzieła i dość szybko zaczęły być widoczne efekty mojej pracy.
Po jakichś dwóch tygodniach zabiegów chorą można było już wypisać, była stabilna krążeniowo i oddechowo, chociaż ręka, bo z nią był największy kłopot, wymagała dalszej systematycznej rehabilitacji. W moim szpitalu prowadzimy ją, lecz jedynie w fazie wstępnej, nie ma u nas bowiem specjalnego oddziału o tym profilu. Niemniej jednak moja podopieczna pozostawała nadal moją podopieczną, aż wkońcu zacząłem zadawać pytania, oświadczyła więc mi wprost, że jej dzieci rozmawiały z lekarzami i załatwiły przedłużenie pobytu w szpitalu… skoro rehabilitacja przynosi takie dobre efekty…
Nie jestem zwolennikiem snucia teorii spiskowych, jakich jednak trzeba użyć argumentów, by takie coś osiągnąć? To był pierwszy moment zniechęcający mnie – raz chociażby li tylko i z tego powodu, że ja osobiście zostałem potraktowany instrumentalnie, przedmiotowo, a o ileż inaczej mogłaby wyglądać sytuacja, gdyby lekarz prowadzący otwarcie ze mną porozmawiał, poza tym dwa, dlaczego miałem zajmować się kimś, kto nie powinien już być na oddziale, natomiast inni pacjenci w danej chwili bardziej wymagający mojej pomocy nie otrzymywali jej, gdyż nie byli zgłoszeni. Mimo to robiłem nadal swoje, przykładałem się do pracy jak dotychczas, aczkolwiek przestała sprawiać mi satysfakcję, nie dawała przyjemności, chociaż ręka stawała się coraz sprawniejsza.
I tak minął trzeci tydzień, czwarty, tak, tak, to nieprawdopodobne, ale nawet piąty, aż wreszcie zapadła decyzja o wypisie z początkiem szóstego tygodnia. Nic jednak z tego, przez weekend moja podopieczna rozchorowała się tak, że w poniedziałek stwierdzono zapalenie oskrzeli. I wtedy niezdzierżyłem, musiałem powiedzieć kilka słów, gdyż to, co z takim wysiłkiem osiągnąłem mozolną, systematyczną pracą, zostało prawie w pięćdziesięciu procentach utracone, pacjentka przez cały kolejny tydzień i część następnego nie była bowiem w stanie wogóle ćwiczyć.
Wtedy moje zniechęcenie mnie pokonało, profesjonalizm zawodowy nie był w stanie wziąć góry nad tym, co czułem, chodziłem codziennie jeszcze do kobiety, ale moja praca nie miała już cech najmniejszego nawet zaangażowania. Jest mi po prostu przykro, że człowiek przez swoje kombinatorstwo tak potrafi nie szanować kogoś, tego, co dlań robi się. Oczywiście, ktoś powie, że to czysty przypadek to zapalenie oskrzeli i będzie miał rację, niemniej jednak nie doszłoby do tego, gdyby pacjentka opuściła wcześniej szpital.
I niewielkim pocieszeniem może być tu świadomość działania karmicznego, że za każde zło zrobione wróci jeszcze większe, co przez własne i swoich dzieci kombinatorstwo odczuła doskonale na własnej skórze moja pacjentka. Ja jednak obawiam się czegoś innego zupełnie, czegoś innego tyczącego się mnie bezpośrednio, iż powtarzalność podobnych sytuacji wywoła stan permamentnego zniechęcenia, jaki z czasem może przeistoczyć się w czysty cynizm.
A ja nie chcę tego, pragnę, by praca, chociaż niełatwa w wielu przypadkach, nadal sprawiała mi przyjemność i dawała satysfakcję, jak dotychczas."
Jak widac, niewidomy, ale chce i moze
|
|
|